Incel

wiersze zakazane

Ów zbiór wierszy dedykuję mężczyznom z ruchu Red Pill - trzymajcie jak najwyższy intelektualny i duchowy poziom i ratujcie kolejne życia.

tłocznia brzuszna

Na kształt moich kości policzkowych, składa się wszystko z czego powstałem – kanalizacje, maszynownie wind, komory zsypowe, dachowa smoła, sfatygowane szyny tramwajowe, żelbeton, wielka płyta, bluźnierstwa, krzyk, intelektualne dywagacje, nierealne marzenia. Afirmator miłości i przebaczenia, grzechu i porażek. Afirmacja człowieka w każdym jego przejawie, a co za tym idzie – w szczególności tych, których się wstydzimy.

Na moje podkrążone oczy składają się: poczucie straty, nagość, bezdomność, anonimowość, badawcze spojrzenia staruszek, śmiech dzieci, czerwień kwiatów przy parterze, życie doświadczane, doświadczanie bez myśli, nieustraszoność.

Wszystko z czego powstałem –nierealne marzenia, intelektualne dywagacje, krzyk, bluźnierstwa, wielka płyta, żelbeton, sfatygowane szyny tramwajowe, dachowa smoła, komory zsypowe, maszynownie wind, kanalizacje – było wezwaniem do nieustraszoności, bezwstydu, śmierci, odrodzenia.

Tłocznia brzuszna wyrzuca z siebie życie wtórne i pierwotne – podczas wymiotów i podczas porodu.

poeta ma krwawić

Ludzie lubią gdy ich ulubieni artyści umierają młodo
być może dlatego wyglądam tak młodo jak na swój wiek
i być może dlatego jeszcze nie umarłem
wciąż mam szansę by zostać waszym ulubionym artystą
i by umrzeć wyglądając relatywnie młodo
Ludzie lubią gdy ich ulubieni artyści prowadzą się źle
kurwią się, ćpają, awanturują i trafiają za kraty
Zaliczyłem wszystkie dołki policyjne w moim mieście
a nawet chciałem się niegdyś zabić przecinając sobie żyły
Tymczasem włóczę się po mieście bez celu
….............................
czekając na telefon z wieścią iż młody dynamiczny zespół
pragnie docenić moją kreatywność i nietuzinkowe myślenie

czym się zajmujesz?

Z przystojną twarzą, bogatym zasobem słownictwa
i bystrym umysłem boleśnie świadomym podłego startu
i wszystkich konsekwencji jakie z niego wynikały
ludzie w nieco lepszym towarzystwie zadawali mi pytanie:
„czym się zajmujesz w życiu”?
Biorąc mnie zapewne za jednego ze swoich
wielkomiejskiej klasy posiadających ciekawe zajęcia w życiu
i ciekawe wynagrodzenie za nie
Z początku jeszcze próbowałem udzielać różnych wersji odpowiedzi
które by mnie w jakiś dziwny podświadomy sposób nie żenowały
po jakimś czasie dałem sobie spokój
A że w nieco gorszym towarzystwie nie mam o czym
rozmawiać zostałem zupełnie sam.

łkanie

w dzieciństwie odkryłem
że zanoszenie się od płaczu
ma jakiś dziwny fizjologiczny związek
z energią libidalną
spazmy w brzuchu jak gdyby
pompowały krew do genitaliów
których główny organ robił się al dente
a płakało się u nas dużo
aż dziw, że nie wytworzyłem
libidalnego skojarzenia
z dźwiękiem tłuczonej porcelany

niechcący

Dziewczyna której niechcący spojrzałem
o kilka sekund dłużej bardzo głęboko w oczy
by później po raz pierwszy spróbować
smaku dziewczęcych ust
miała dwóch braci
Od pierwszego –agresywnego heroinisty
dostałem pierwszy w życiu wpierdol na podwórku
za to że niechcący po ciemku
przejechałem mu taga na ścianie

Po kilkunastu latach spotkałem drugiego brata
w więzieniu
siedzącego za to
że niechcący zabił pierwszego w bójce

murdock

W każdym post-robotniczym bloku
żyje wychudzony neurotyczny typ
z podkrążonymi oczami
od ekranu lub samotnej czterdziestoletniej desperacji
za ścianą mając rodziców
wystrachany własnego cienia
znający życie wikipedycznie
co poniektórych takich wyławiają stare panny z odzysku
i defektywnemu nasieniu uda się zreplikować

matka kupiła malucha
ojciec nie wyjechał nim dalej
niż dookoła bloku
aż auto zwraczało od tego stania

wchodziliśmy do niego i bawiliśmy się w Drużynę A
strasznie wstydziłem się swojego ojca
– ojcowie innych kolegów mieli auta
nigdy nie zapraszałem ich do domu
cztery osoby i pies w ciasnym em dwa
krzyki ojca i wszędzie syf
w łazience nie było kafli na domiar
złego koledzy jak gdyby coś przeczuwając
dali mi znamienną ksywę Murdock

najsilniejsi z defektywnego nasienia biorą życie za łeb(,) wkładając mu w mordę twardego kutasa by nie zwariować do reszty piszą poezję(.) opiewając całe to łamiące serce piękno życia.

kozaki

kiedyś matka krzycząc oznajmiła ojcu
że dzieci potrzebują na zimę nowych butów
nie byliśmy już dziećmi, mieliśmy lat naście
ojciec powiedział: niech chodzą w kozakach
W KOZAKACH KURWA, CZAISZ?
wyobraziłem
sobie
siebie
samego
w pierwszej klasie liceum
wchodzącego do szkoły w kozakach
i ścisnęło mi gardło do płaczu
wtedy
dziś mój brat jest doktorem filozofii
ja przyszłym najlepszym poetą pokolenia X
albowiem kozaków odlewa się z surowizny

wszystkie diagnozy których nie dostałem

gdy byłem nastolatkiem grillowaliśmy nad Odrą z grupą przyjaciół
w pewnym momencie wszyscy gdzieś poszli
chyba do sklepu
zostaliśmy sami
ja i jakaś dziewczyna z osiedla której nie znałem
tak bardzo wstydziłem się siebie
że przez 20 minut nie odezwałem się ani słowem
bo z początku niezręczne milczenie
a z każdą minutą co raz dziwniej było je przerwać
więc wstydziłem się jeszcze bardziej
boleśnie świadomy swojego dziwactwa
chciałem umrzeć
niedługo potem jadąc do szkoły znów ją spotkałem
przysiadła się obok w autobusie
znowu pomilczeliśmy 20 minut
ona wysiadła a było lato
dostałem ataku alergii
nieznajoma pasażerka zapytała czy chcę chusteczkę
a ja nie wierząc w chusteczki mówię:
nie dziękuję
ona nalega czy aby na pewno
- nie nie dziękuję
- ale czy aby na pewno?
moja niewiara w chusteczki była silniejsza
znowu odmówiłem
i zawstydziłem się siebie
zestresowałem
zaczęło mi szybciej bić serce
zrobiło się duszno
prawie zemdlałem
wysiadłem

wróciłem do domu i wypiłem wódkę rodziców
puściłem pornola
i po raz pierwszy w swoim nastoletnim życiu pomyślałem:
moim marzeniem jest nie chodzić do szkoły
i nie musieć pracować

kozanów

jeden z moich przyjaciół z dzieciństwa
miał rozlane i zamglone źrenice
nie marzeniami lecz delirką i majakami
drugi miał źrenice wiecznie rozszerzone
choć śmigał w ostrym świetle dyskotek
obaj nie żyją
ja nadal żyję
z wiecznie szpilkowatymi źrenicami
choć często w całkowitym mroku
zasłoniętych okien i serca zatrzaśniętego na obcy świat
jedną zdrowaśkę odmawiam za was koledzy
drugą za człowieka który wynalazł
częściowego antagonistę receptorów opioidowych
o handlowej nazwie Bunorfin

mój terapeuta powiedział że zdjęciami osób z Kozanowa
mógłby sobie ścianę wytapetować

szyny były złe

neurotyczno-schizoidalne kurestwo
puściło gdy stuknęło mi ćwierćwiecze

jakbym wybudził się ze złego snu

wyszedłem z głowy na miasto i
zostałem wodzirejem i duszą towarzystwa
kompensując wcześniejsze deficyty

albo w grupie na studiach resocjalizacji
socjalizując się wolny od fobii

niestety gdy uświadamiasz sobie że twoi rówieśnicy
już mają magistra prawko i auto
pracę a czasem nawet i rodzinę
a ty dopiero zaczynasz od zera
ziarno gniewu puszcza kiełki następnie szczerzy kły

a gdy poznając uroki uwodzenia uświadomisz sobie
jak bardzo do tej pory nie miałeś młodości
która powoli ustępuje dorosłemu życiu
pojawia się chęć jej szybkiego nadrobienia

poczucie krzywdy i chęć nadrobienia młodości
to mieszanka zaiste wybuchowa

dwa lata później siedząc w celi aresztu śledczego
musiałem spojrzeć w oczy koleżance z resocjalizacji
która miała tam praktyki – wytrzymałem sekundę
potem już tylko szukałem dziury w posadce
w którą mógłbym się zapaść ze wstydu

cześć elvis

zahukani chłopcy z nizin
nie mają wyczucia stylu
i nikogo z głową na karku
kto by im mógł doradzić
chodziłem tak z ciemnym meszkiem pod nosem
do tego fryzura dziwaczna jakby mi ją babcia uczesała
kiedy przyniosłem dziennik do żeńskiej grupy w klasie
któraś z dziewczyn rzuciła: cześć elvis!
i grupa wybuchła dziewczęcym śmiechem
spłonąłem ze wstydu jakby to nie śmiech
lecz bombę z napalmem zdetonowała
dzisiaj kocham młode dziewczęta w liczbie zaiste mnogiej
jeżeli powiesz że coś sobie w ten sposób kompensuje
czyniąc zarzut z takiej postawy...

z miejsca wiem że jesteś laską której cierpieniem
młodości były wyimaginowane kompleksy
tak jak wyimaginowana jest większość twojego cierpienia
panno z przedmiejskiej enklawy.

rage against the machine

zauroczyłem się myślą lewicową na fali
pierwszych antyglobalistycznych protestów
druga miała miejsce dekadę później
i okupowała Wall Street
nie bez słuszności chciałem wziąć odwet
za niesprawiedliwości studiując ekonomiczne
nierówności i mechanizmy władzy
drobnomieszczańskie kobiety
i faceci pod ich pantoflem
zrobili z tego cyrk
fiksując się na dupie i rozporku
czyniąc z nich polityczny manifest
to ci sami co ze swoich loftów
piszą że wspierając Zakasa
wspieracie faszystę

RATM ogłosili że musisz być zaszczepiony
by na koncercie zobaczyć prorządową maszynę
kto za młodu był socjalistą i nie wyrósł z tego
ten na starość z pewnością jest skurwysynem

gabor mate

a ten garb
i wydęty brzuch na szczupłym ciele
to od kortyzolu
dziękuję nie trzeba kochanie
da się z tym żyć
ponoć joga ma działanie wyprostne
twierdziła moja dziewczyna
progresywna terapeutka
już miałem zacząć ćwiczyć
nawet kupiłem mate
gdy dziewczyna zdradziła mnie
z bogatym amerykaninem
z sześciopakiem na brzuchu
to byłoby śmieszne gdyby
nie było prawdziwe

pokora

te nasze dramy
tak wielce godne uwagi
przekonania poglądy i światopoglądy
o kant dupy się stłuką
gdy zabraknie cukru
i słoika kawy gdy głód lub wojna nastanie
nauczymy się kochać kromkę powszedniego chleba
i odwzajemniać życzliwe spojrzenie swojego bliźniego

juma

Kołataniem serca podchodzącego do gardła
wyłamywałem wrota własnych wyrzutów sumienia i
korporacyjnej krainy bezbrzeżnej obfitości towaru na półkach
Pewnym krokiem nad głową utkana pod strofem
sieć z patrzącymi okami
wymierzonymi
nastroszonymi ostrzegawczo
Bój się!
Lepkimi od potu i nieczystych myśli łapami
robiłem znak krzyża
W imię sztuki która przecież nie zapłaci mi za prąd
który za chwilę mają odciąć
to wszystko dla sztuki
Niedowaga celibat nocki na dołku
Agrafką spięty rękaw kurtki przewieszonej przez ramię
i ładuj tam co sił starczy
Wszystko co drogie sercu i lekkie
Na Allegro miałem ksywę Man On The Run

mezalians

Dlaczego dręczycie mnie swoją miłością
Nie pozwalacie spokojnie sobie przegrać i odejść
Ale kobiety takie jak wy nie sypiają
z przegranymi mężczyznami
i to spędza sen z powiek
Patrzę na byłego chłopaka tej
i następnego chłopaka tamtej
i przecieram oczy ze zdumienia
Dlaczego stawiacie mnie obok nich
w kolekcji męskości prestiżowej
Zdrowej Rzutkiej i Obrotnej
?
Pierdolicie mi we łbie ostro
w ten sposób
! Pierdolimy się ostro
jak gdybyśmy chcieli zrobić sobie krzywdę paznokciami
Zdzierasz mi skórę z pleców w pokucie za ten mezalians

artysta uliczny

robię slou mou
w golden auer
najlepszych ujęć
ulicznego teatru życia
groteskowo wyraziści aktorzy
otwieram serce na nich szeroko
ze słów ich cwaniackiej mądrości
słowa ulicznej swej sztuki tworzę

wykolejeni mężczyźni i piękne kobiety
krzyżujemy ostre strumienia naszych spojrzeń
dopisujemy się sobie nawzajem i nasze życiowe historie
na pstryknięcie palcem możemy zatrzymać ulicy warkot
i niosący spaliny i pył szum bez ustanku
wylogować się z matrixa w ostateczności
jak ten który wołał by gromadzić wodę i żywność na przystanku

galeria niedopasowanych osobowości które z jakiegoś powodu
ze wszystkich miejsc najbardziej ukochały sobie właśnie ulicę

pieprzymy się ze sobą w ubraniach
przy wszystkich choć w sekrecie
z pewną dyletacją czasową
stwierdzam gdy myślę o mijanej przeze mnie kobiecie
z którą wymieniam spojrzenie tak głębokie i odważne
że czasem nie dowierzam
że to dzieje się naprawdę

pod chodnikiem jest plaża – pisano kontestując w Paryżu
być może i jest
zalał ją beton
jedyna zastygła forma
wszystko inne wiruje
mruga uwodzi formą
odstrasza zapach
szaleniec destylat jej niesie
z wentylu niebezpieczeństwa na ścianę wrzuci
biorąc to wszystko w nawias

z dupy

z drugiego piętra piętrowego łóżka
podglądałem go przy umywalce w kiblu
jak obmywał z gówna i krwi
pakiet z dopalaczami
wniesiony w dupie do więzienia
z pracy na wolności

zza krat wyzierała łuna przyprawiającego o depresję
budzącego do życia
krwawego słońca

x-krementy

jako świeżo upieczony narkoman
w fazie wyparcia problemu
nie znając symptomów skręta
po paru miesiącach ciągłego zaparcia
nagle usłyszałem bulgotanie w brzuchu
szybki marsz na stacje benzynową

siedząc na muszli zrobiłem się blady z bólu
bojąc się że zaraz zemdleje
zmuszony położyć się kokieteryjnie
z gołym tyłkiem na posadce

dookoła kojąca nerwy fototapeta z wodospadem
a z kranu leciało lato z radiem

raz na wozie radiowozem

postawić ostatnią krechę sprejem
na tramwaju stojącym na pętli
i zaskoczonemu motorniczemu
który podejrzliwie spogląda na ciebie
dotykając świeżej farby
gdy ty chowasz do kieszeni aparat
proszę wezwać policję – mówisz
łżąc że to jakiś gnojek malował
i że zamierzasz puścić się w pogoń
po czym zacząć spierdalać z miejsca zdarzenia

skończyć malować i zobaczyć w mroku postaci
na czarno i w ciężkich butach
umykać nerwowo nadrabiając kroku
gdy nagle dobiegają do ciebie
prosząc o dokumenty
i przeszukując twój plecak pełen farb
na pytanie co pan tam robił
i czemu pan się oddalał gdy pan nas zobaczył
powiedzieć:
bo wiem pan...
srałem i trochę mnie to krępowało
bo nie mam przy sobie żadnych chusteczek
i mam osraną dupę
po czym dostać natychmiast swój dowód
i usłyszeć: miłego wieczoru
znowu mało brakowało

być w końcu złapanym
i być prowadzonym po schodach komendy
mając skute z tyłu ręce tak wykręcone przez psa
że prawie szorujesz twarzą o beton

wpierdollo a.d. 2006

w Polsce świeżo upieczonej Europejce
w której wciąż unosiły się opary lat 90-tych
ciężko dysząc z rozszerzonymi nienaturalnie źrenicami
tajny policjant oznajmił partnerowi
że uszkodził sobie pałkę teleskopową o udo mojego kolegi
mój był nie lepszy
kopnął mnie leżącego w brzuch
tak mocno
iż myślałem że puściły mi zwieracze odbytu
aż później z rękami skutymi z tyłu
włożyłem je w gacie aby się upewnić
na szczęście tylko mi się wydawało
takie tam miejskie sporty ekstremalne
poznanie ograniczeń jakie ma duch i ciało.

przejęzyczenie

na 11 listopada pobłądziłem na warszawskich ulicach
człowiek Antify na szczęście bez znaków szczególnych
wtem zza zakrętu w uliczkę weszła kolumna kilkuset kiboli
skandujących swoje hasła i skanujących mnie
od góry do dołu podejrzliwie gdy mnie mijali
a ja udawałem że sobie gdzieś idę
w przeciwległą stronę
niby zwykły przechodzień
mając ich za nic
niesiony kolanami jak z waty
patrząc prosto przed siebie z udawaną pewnością
ich okrzykami drżały szyby i moje bebechy
a ja z pełną świadomością że mogliby mnie tam zabić
bezwysiłkowo
tak jak podeszwa zgniatająca rodaka

twarda szorstka woalka materii

ciskałem się jak pojeb
w bólu niepogodzenia doświadczającego z doświadczanym
lubiłem dekomponować materię
by jej okruchom nadać symbol mej własnej rozsypki
pięścią dziurę w ścianie
nogą dziurę w drzwiach
szklany tulipan chciałem wręczyć ojcu rodzonemu
do stopnia aż dziury w nadgarstku
na poły atencyjnie oczywiście
bo silni ludzie zabijają się skutecznie

dopiero gdy przyszło mi wiercić dziurę w zębie
przy pomocy małego gwózdka
bo nie wyrabiałem z bólu
gdy siódmy dzień z rzędu
oddziałowy nie chciał mnie zabrać do dentysty

pięć metrów kwadratowych
i ból świdrujący puszkę mózgową
to wszystko co masz i możesz mieć
nie wiesz jak długo jeszcze
czas płata figle zagina się
to kurczy to staje w miejscu
to właśnie te momenty wypuszczają pąki
umiłowania życia
i pokory

rymy

stawiają się na czas co świt
z równo przystrzyżonymi włosami i trawniczkami
przed domem
gdy trzymają puchar czempiona sprzedaży i społecznego awansu
progresywnego parentingu i głębokiej ekologii
ja patrzę pod światło weń
i widzę koktajl wyparć, przeniesień i projekcji
i powiem ci stary
że za tymi mądrymi i wrażliwymi oczami kryją się potwory
krwiopijczej nietolerancji i poczucia wyższości
jak w każdym z nas de facto
z tą różnicą że oni o tym niewiedzą albo nie chcą wiedzieć
a że potrzeba wspólnej wiary jest w człowieka wdrukowana
a bóg jak umarł tak nadal nie żyje
to nie zdziw się jak to towarzystwo będzie się tłumaczyć
z obozów koncentracji wzwiedzionych z pleksiglasu
że względy sanitarne że w radio tak kazali

historia lubi się rymować od pewnego czasu
i chyba dlatego poeci już przestali

prosty człowieku

Prosty człowieku
o spojrzeniu pogodnym i życzliwym
o rysach twarzy żłobionych przez troski codzienności
i ciężką uczciwą pracę

Zaczepiasz mnie na ulicy
gdy grzebię przy śmietniku
jak gdybyś widział we mnie swojego człowieka
Mówię: przyda mi się to do tworzenia sztuki
wskazując skinięciem głowy na jakiś przedmiot
Życzysz mi dobrego dnia
nie od niechcenia lecz
z jakąś dziwną emfazą
jak gdybyś chciał powiedzieć:
wierzę w ciebie
wyraź swoją sztuką nasze radości i troski
pokaż im tam!

Zaczepiasz mnie na ulicy mówiąc:
proszę zobaczyć jak zakwitła drugi raz moja jarzębina!
Uśmiecham się
daję atencję światu przekwitłej kobiecości
która wciąż pragnie dawać i opiekować się życiem
która ma swoją zdystansowaną nienarzucającą się mądrość
Mądrość
która niczego nikomu nie usiłuje udowodnić
dla której zakwitła jarzębina jest dużo ciekawszym zajęciem

Zaczepiasz mnie na torach kolejowych
lata temu
gdzie nie było żywego ducha
i ratujesz mnie przed bardzo głupim pomysłem
przez który pewnie dziś nie napisałbym tego wiersza
poświęcając mi swój czas by
opowiedzieć historię swojego życia
jak gdyby na dowód że w happy endy warto wierzyć

pierrre boulez

opiewać niedopasowańców wszelkiego autorytamentu
wariatów którzy bilokowali ze mną w piątej gęstości
i w psychiatryku wypuszczając dym za kraty w oknach kibla
smutne nimfomanki które powierzały mi sekrety wilgotnych ud
których nie potrafił osuszyć żaden ogień piekła
jednocześnie nie widząc powodu dla którego
zwykłym ludziom miałbym przepychać przez gardziel
słowa afirmacji i tolerancji dla ich inności i dziwactw

być nieodwracalnie uszkodzonym przez postmodernizm
i wszystkie szaleństwa granicznych stanów ludzkiej twórczości
awangardową gorączkę szumy trzaski zacieki wypryski
jednocześnie krytykując bezrefleksyjne nowinkarstwo i postępactwo

to jak szukać Białoszewskiego w Herbercie lub na odwrót
beznadziejna sprawa
kolegów w ten sposób sobie nie znajdziesz
to na pewno


bezplemienny

na tych dzielnicach zapomnianych przez Boga
życie przypomina życie na wsi – wszyscy znają siebie
wydarzenia toczą się leniwie na zdezelowanych ławkach
murkach, skwerkach lub kolejowych rampach
czasem przyspiesza gdy jest przypał lub ktoś spotka wroga

Polska

specjalnie napisałem te dwa słowa wielkimi literami
by zaznaczyć że nie należę do kasty tych
z modnych kawiarenek i klubów w centrum
co nadążają za postępem i nowinkami

patrząc na tych z murków, skwerków i ławek
trochę zazdroszczę im że mają gdzie przynależeć
że ich serca biją dla plemion których nazwy na
koszulkach i vlepkach są wypisane

ja stałem obok i mocno weszło mi to w nawyk

biorę z obydwu światów najlepsze wzory
awangardowe gówno i kreatywność która
bije w zęby gdy na klatce na ulicy stalowej
nieopodal której znaleziono trupa przedwczoraj
wydrapany jest napis:
a my stalova lova
a my stalova lova

monotematyczny

a o czym do chuja mam pisać
jak nie o swoim życiu i swoich poglądach?
mnie nie wiele się przydarza
przygód i zdarzeń
z podróży po świecie
albo szumnych towarzyskich spotkań
pusta kieszeń i wakacje w mieście
nie ruszam się dalej niż sięga sieć miejskich tramwajów
zerwawszy kontakt z ćpunami, kurwami i złodziejami
jakoś jeszcze – któryś już rok
nie udało mi się nawiązać kontaktów z lepszym towarzystwem
a zatem mało mam inspiracji
ale od teraz
obiecuję opisywać obłoki boso wychodząc na dach
lub kałuże i mokrego asfaltu specyficzny zapach
piękne płaskorzeźby w śmierdzących szczochem bramach
i przejawy ludzkiej kreatywności wydrapane na ścianach
by docenić piękno rzeczy na mniejszą skalę
intuicja mi mówi by wyłączyć w telefonie transmisje danych
patrząc na to jak owe dane są pod na sprofilowane
i wyświetla nam się non stop odbicie nas samych
to chyba choroba cywilizacyjna –
wszyscy stajemy się monotematycznymi obsesjonatami

nacjonalista

palec u dłoni to był jego jedyny kontakt ze światem
którym mógł włączyć telefon i zadać polecenie wyszukiwarce
od siedemnastu lat sparaliżowany
nie mógł nawet sam przyjąć pożywienia
wymagał stałej opieki rodziny ja o tym nie wiedziałem
przyznaję gadałem z nim wpierw od niechcenia
ja nawet o tym nie wiedziałem
rozmawiałem z nim, jak z normalnym facetem.
dla mnie Karol już do końca był normalnym, cudownym facetem.
mówię „był” gdyż od zeszłego roku już go z nami nie ma
codziennie do mnie dzwonił, gdy pracowałem.
dzień za dniem zdawał mi relację z tego
na punkcie czego miał wręcz obsesję.
na punkcie naszej ojczyzny. Na punkcie Polski.
mówię o tym dopiero teraz, wcześniej to było zbyt bolesne
dzień za dniem zdawał mi relację z działalności jednego człowieka.
faceta który jeździł konno i który ubierał się po wojskowemu.
trwało to miesiącami, potem już rok za rokiem.
on był jego oknem na świat, chwilami czuł się wolny właśnie dzięki niemu.

człowieku w bryczesach co zagrzewasz ludzi w walce
i wszyscy co pięknie mówicie na ekranach
wiedzcie że Karol z góry wam pomaga
ale gdy zajdzie potrzeba z góry wam pogrozi palcem

Sławomirowi Piwowarczykowi

pojęcie względne

nie zdziwił mnie typ
który na spacerniaku opowiadał o tym
że nóż wchodzi w ludzkie ciało jak w masło

nie zdziwił mnie typ
który ze spacerniaka mógł pomachać swojej matce
na balkonie po przeciwległej stronie ulicy

nawet nie ten typ
który powiedział że miał tak patologiczny dom
że najlepsze święta Bożego Narodzenia spędził w więzieniu

najbardziej zdziwił mnie typ
który na zajęciach z psycholożką
podczas rozmowy której tematu już nie pamiętam
powiedział że większość osadzonych pochodzi z bogatych domów

że co?! – pomyślałem, sądząc że może się przesłyszałem
ci wszyscy kolesie
niewykształceni
z najgorszych dzielnic
złodzieje i dilerzy
o twarzach nie skażonych głębszą refleksją...

dla niego pochodzili oni z bogatych domów
bo dostawali paczki na święta

wtedy zrozumiałem że my
ludzie z wielkich miast
nie mamy nawet wyobrażenia
o pewnych wymiarach biedy
z głębokiej prowincji
ze ściany wschodniej
ze zlikwidowanych pegieerów
w których bieda i bezradność
przekazywane są z pokolenia na pokolenie

że bogactwo to pojęcie bardziej względne niż sądziłem

tłocznia brzuszna 2

tłocznia brzuszna
zrodziła kolejny sen
kolejowy tłuczeń
jęczących szyn
toczeniem się o świcie
tramwajów
jawa wlała się w sen
lawa lała obficie
zdziczeniem wyuczonych obyczajów
zbiegłem jak zawsze
choć znam już każdy zakamarek
zajezdni bocznic
więziennych cel
komór pękniętych serc
tak jak obelgi na moich literach
nakręcany mechaniczny zegarek
odszczekuję kolejnymi frazami
zakazanych wierszy
hausty koloru łapczywe
kontrasty akcenty jak
kwiaty staruszek na parterze
jak ciepłe podniebienie
na moim kutasie
o smaku wina
bukiet głupiej
pięknej miłości
która minęła

zostało jeszcze tyle
kombinacji słów w tym roku
zwymiotuję wszystkie
i będziecie mieć spokój
dresiarsko-prawilny
hipstersko-postępacki
kołtuńsko-kurewski